wtorek, 15 maja 2012

GDZIEŚ POMIĘDZY GORANEM BREGOVICEM, A MASSIVE ATTACK



Gdzieś pomiędzy Goranem Bregovicem, a Massive Attack zorientowała się, że coś jest nie tak. Chciała zmienić rytm i przesunąć na Santanę, ale nie udało się jej. Klikała w Santanę, a z głośników grał dalej Massive Attack. Nie miała wpływu na to, co działo się na ekranie. W pasku zadań pojawiały się kolejne wiadomości od kolejnych znajomych z gg, a ona nie mogła ich przeczytać. Poruszała myszą, ale kursor nie poruszał się po ekranie. Wściekła waliła w klawisze klawiatury. Sprawdzała czy kable myszy i klawiatury są podłączone. To niemożliwe, żeby jej złość i wściekłość Andrzeja tak zadziałały na komputer. Wierzyła w różne cuda, wpływ myśli na rzeczywistość , ale tak dalece w tej wierze nie zaszła. Wyszedł trzasnąwszy drzwiami. Nienawiść narastała w nich od jakiegoś czasu, aż wybuchła lawiną w przypadkowym momencie, z powodu przypadkowego drobiazgu.
Przy Imagine Lennona  odkryła, że wcale nie porusza myszą. Spojrzała na swoją dłoń, a ona poruszała się poprzez mysz, przenikała przez nią, a mysz leżała nieruchomo na podkładce.
Odchyliła się w fotelu i patrząc tępo w ekran ze zdjęciem nieba, na prześwitujące przez chmury promienie słońca, zaczęła myśleć. Umysł zmęczony przeżytą kłótnią, krzykiem wiszącym jeszcze w powietrzu, ulatywał na boki, dotykał kolejnych rzeczy, zdarzeń, faktów, przemieszczając się między czasami, między meblami, między osobami.
Z głośników popłynął Bob Dylan. Porwał jej myśli w inną stronę. Zapragnęła ruchu. Wstała poruszając się w rytmie Hurricane. Już była poza kłótnią.

Biegł przed siebie. Wściekłość wciąż jeszcze w nim kipiała. Jak ona potrafiła doprowadzać go do szału. Te niedomówienia, nigdy do końca nie powiedziane myśli. Poruszała się z kocim wdziękiem, jej ciało wymykało się z jego rąk zwinnym, płynnym ruchem. Była stale w ruchu, stale w płynnym pędzie donikąd, przelewała się przez ręce. Zawsze, gdy już myślał, że ogarnął jej myśli, że wie o co jej chodzi, że wreszcie ma jakiś punkt zaczepienia, jakąś jej część, która jest stała i niezmienna, należąca do niego, ona nagle odwracała się w pół słowa, w pół gestu i umykała mu. Miał wrażenie, że jest utkana z mgły. Czasami miał wrażenie, że nie istnieje naprawdę, że tylko ją wymyślił. Była jak myśl, nieprzewidywalna i nieobliczalna. Gdy brał ją w ramiona, żeby poczuć jej namacalność, ona coraz częściej wymykała się, przepływała przez jego ciało jak wiatr. Czuł się coraz mniej pewnie, niepokój rozkojarzył mu myśli, nie mógł skupić się na pracy, na zdarzeniach, był wciąż przy niej. Co ona teraz robi tam? Czy siedzi przy komputerze i stuka w klawiaturę? Czy słucha muzyki? Kogo słucha dziś, Dylana czy Mozarta?
Wracał do domu, wczytywał się w to co napisała, śledził jej myśli biegnące mylnymi tropami. Węszył w jej zapachu, patrzał w jej oczy i wciąż od nowa znajdował to czego nie znał , czego nie mógł ogarnąć, wciąż od nowa wymykała mu się z rąk.
Musiał zatrzymać ją, odnaleźć jej cielesność, jej stałość, jej dotykalną, niezmienną cząstkę, którą mógłby przywiązać do siebie.
I każdej nocy od nowa jego dłonie przenikały przez jej ciało w poszukiwaniu jej sedna.
I każdego dnia rano wychodził panicznie się bojąc, że po powrocie zastanie pusty fotel przed komputerem i ciche głośniki.

To wrócił on. Wszedł po cichu. Cieszyła się, że już zdążyła ochłonąć po kłótni, lekkim, tanecznym krokiem podbiegła do drzwi, ale on minął ją, bez słowa, podszedł do komputera i klęknął przed fotelem.

Wszedł do pokoju. Z głośników płynął Massive Attack. Niebieskie zasłony dawały niebieski cień. Z ekranu błękit nieba rzucał niebieski poblask na jej twarz. Trwała cisza. A ona wreszcie była unieruchomiona w tej ciszy. Jej ciało wreszcie nie wymykało mu się z rąk, nie mogła już napisać nic czego by nie znał. Mógł wreszcie ogarnąć wszystkie jej myśli. W tej ciszy wciąż od nowa słuchała Gorana Bregovica, Massive Attack, Santany, Jhona Lennona, Boba Dylana, wciąż w tej samej kolejności. Nie mogła już zaskoczyć go niczym niespodziewanym. Wszystko stało się przewidywalne, obłędnie jasne i proste.
Teraz jej ciało siedzi boleśnie nieruchomo przed klawiaturą komputera, słuchając bez końca tej samej listy utworów Gorana Bregovica, Massive Attack, Santany, Jhona Lennona, Boba Dylana i znów Goran Bregovic, Massive Attack, Santana...

Kiedy tak patrzała na niego klęczącego przed fotelem, zobaczyła, że na fotelu wciąż siedzi ona, nieruchoma, z bladą twarzą oświetloną niebieskim blaskiem nieba.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz