sobota, 18 maja 2013

ZAKLINANIE PRZYSZŁOŚCI


Pnące róże ocieniają taras, rozpięte na pergoli. Ich mocno różowy zapach upaja pszczoły i osy, przenika cały ogród i dom. Schodzę z tarasu po schodkach do ogrodu. Kwiaty miękko chylą głowy, witają wschodzące słońce. W stojącej ciszy ogród zamiera na sekundę po to, by po chwili ożyć wraz z podmuchem porannego wiatru. Najpierw liście drzew, potem kwiatów i pomidorów. Promienie słońca zaglądają do okien, dodają życia różom na tapecie. Wracam do kuchni nastawić wodę na herbatę. Przyglądam się różom na tapecie, koronkowym wzorkom na białych zasłonkach i serwetkach. Niebieski kredens kusi niebiańskim smakiem wczorajszego drożdżowego ciasta z kruszonką. 


Czereśnie za oknem czekają wśród rozedrganych liści, aż zerwę ich czerwony blask do koszyka.Przechodzę do pokoju pościelić łóżko. Komputer ściąga moje pieszczotliwe spojrzenie, klawiatura mruga do mnie zachęcająco zielonym światełkiem. Z rozmarzeniem przeciągam palcami po klawiszach. Wrócę tu w południe, żeby postukać. Najpierw śniadanie i czereśnie.


Życie to tylko taka gra, zabawa. Nie ma znaczenia dokąd pójdę i co zrobię. I tak to wszystko już przeżyłam, znam każdą z możliwości jaką niesie życie, byłam i będę już wszystkim. Nie ma znaczenia co wybiorę, wystarczy, że jestem, jestem tu gdzie jestem. Szczęśliwa, spokojna, pełna miłości. Wystarczy kochać.Będzie las. I droga do niego prowadząca. A w lesie zapach świerków, mchu, obłość wystających spod mchu kamieni. Powietrze nasycone słońcem, zapachem borówek i lata, drga i brzęczy. Promienie tańczą na leśnej drodze pod nogami.


Będzie dom. Własny kąt. Mniszki wrastające w szpary na tarasie. Strych nasączony zapachem dzieciństwa. Słońce oświetlające pomidory w ogrodzie.Strumienie wspomnień zatrzymane. Czas stoi w miejscu, nie przeszkadza żyć, nie przeszkadza być. Być sobą. Swoją własną, z własnymi pomysłami, z własnymi myślami, własnymi wierszami. Być sobą w jedności.Ból odpłynął w przeszłość, został w przeszłości. Jest tylko wspomnieniem jak zasuszona czterolistna koniczynka w tomiku wierszy. Nie dotyka, nie wywołuje cierpienia, nie wywołuje rozpaczy.Życie ma smak dojrzałych brzoskwiń, leniwie wygrzewających się w słońcu. Życie ma zapach siana, tętni galopem koni w żyłach i trwa w tej jedynej, nieprzemijającej nigdy chwili wciąż w innym obrazie dnia.Zakwitają konwalie, dojrzewają truskawki, pomidory błyszczą słońcem na grządkach, jabłka spadają, kwitną mimozy, żółkną liście klonów i spada śnieg z dachu. Chwila trwa w zapomnieniu, w kropli przestrzeni i czasu, obraca się wokół świata. W tej kropli ja, nowa, spokojna, świadoma, żyjąca poza czasem, poza przestrzenią, poza bólem. Istniejąca we własnej, przytulnej samotności, a równocześnie połączona pełnymi światła niewidzialnymi nićmi z resztą samotnych kropel błądzących w mirażu wspomnień.


Ogród stoi w słońcu. Cień na tarasie chłodzi zmęczone plewieniem dłonie. To nadaje sens życiu. Czynności codzienne, wymuszone przez pory roku, pory dnia zgodne z rytmem ziemi noszącej nas cierpliwie, w swej spokojnej pełni dającej siły na przetrwanie. Życie w jej jednostajnym drganiu.Wiosną kopanie grządek, sianie. Latem plewienie, podlewanie. Zbieranie dojrzałych owoców jesienią. Zimowymi wieczorami pisanie przy rozgrzanym kominku.Ciepło ognia rozleniwia mięśnie, myśli błądzą w wyobraźni, marzenia dwojga spotykają się w jednej chwili, splatają na krótki moment dający siłę, radość, wolność. I potem znów można żyć, zamieniać dni puste w pełne, pełne radości i smutku, uśmiechów i łez, pełne codziennych zdarzeń nie wywołujących już bólu, tylko radość istnienia. Istnienie w samotności połączonej z drugą samotnością, wspólnymi marzeniami, wspólnymi pracami, ideami. Istnienie pełne miłości i światła.Nabrzmiała miłością cisza nasyca wnętrze. Świat płonie emocjami, biegnie zdyszany donikąd, myślami przebiega sekstyliony lat świetlnych.A miłość jest ciszą. Ciszą, która zawiera w sobie każdy możliwy ruch, każdą możliwą myśl, każdą możliwą emocję. Miłość jest radością bycia w tej jednej nieprzemijającej chwili. I to jest wolność. Wolność istnienia.